Sytuacja związana z epidemią Covid-19 zmusiła dzieci i młodzież do pozostania w domach. Szkoły i przedszkola są zamknięte. Rodzice mają możliwość aby spędzić więcej czasu ze swoimi dziećmi w domu. Chronią je przed koronawirusem, ale może to dobry moment by zwrócić uwagę również na ich potrzeby emocjonalne.

Współczesne nastolatki spotykają się licznymi stresującymi sytuacjami w okresie dojrzewania. Cierpią z powodu braku pewności, akceptacji i współczucia. Często są pozostawione same ze swoimi problemami. O autoagresji, samookaleczaniu i radzeniu sobie ze złością rozmawiałam z lek. psychiatrą Piotrem Stoniem.

W nawiązaniu do Światowego Dnia Świadomości Autoagresji oraz Dnia Wiedzy o Samookaleczeniach, który odbył się         1 marca, przeprowadziłam wywiad z lek. Piotrem Stoniem, kierownikiem Centrum Zdrowia Psychicznego w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie Sp. z o.o. Planowo artykuł miał się pojawić kilka tygodni temu, jednak z wybuchem epidemii trzeba było przesunąć publikację.

Agnieszka Marcińska/ Redaktor: Czym jest autoagresja?

Piotr Stoń: Człowiek jest jednostką emocjonalną, to znaczy, że cechuje go przeżywanie świata i wszystkich rzeczy, które dzieją się dookoła. Odbiór świata jest zawsze związany z przeżywaniem różnych emocji. Czy to jest smutek, czy to jest radość, czy to jest wdzięczność. Jeżeli źle się dzieje w świecie emocjonalnym, pojawia się złość. Złość jest jedną z podstawowych emocji. Złość informuje nas, że przeżywamy dyskomfort, że coś się dzieje niedobrego. Sytuacja życiowa jest dla nas zła. (…) Jeżeli człowiek w toku swojego rozwoju uczy się, że złość jest zła i nie wolno jej okazywać, a do tego kształtowana jest poprzez rozwijanie poczucia winy, to te emocje przeżywa się w późniejszym wieku, np. dojrzewania. Tutaj najczęściej można obserwować początki zachować autoagresywnych. Człowiek czuje, że coś z tą złością musi zrobić. Skoro nie może skierować jej na zewnątrz: czy powiedzieć komuś, że jest zły, w jakiś sposób wyrazić to by zrozumieć; to tą złość zaczyna kierować na siebie samego. Czy w formie autoagresji, czy w formie nadmiernej pracy na siłowni, czy wszystkiego czego jest za dużo. Dochodzi do takiego wzrostu napięcia, że odkrywa, że jedyną formą redukcji napięcia jest samookaleczenie się.

R.: Samookaleczanie przynosi ulgę? Dlaczego? Przecież to przynosi ból.

P.S.: Ale ból fizyczny jest łatwiejszy do zniesienia niż psychiczny. Cierpienie psychiczne zamienione na fizyczne przynosi ulgę. Jest już jakiś koniec, pojawia się jakiś ślad. Jest cięcie, jest krew. Łatwiej zrozumieć ból fizyczny niż psychiczny. Cierpienie psychiczne jest trudniejsze, bo wydaje się ono nieskończone. Natomiast ból fizyczny jest już konkretny.

R.: Kogo najczęściej spotyka autoagresja? Czy jest jakiś przedział społeczny, który okalecza się? Czy wiek ma znaczenie?

P.S.: Młody wiek, wiek dojrzewania plus dysfunkcjonalna rodzina. Kiedy nie ma możliwości wyrażania tych uczuć w stosunku do kogoś bliskiego, kogoś znajomego. Kiedy nie ma akceptacji dla tych uczuć i możliwości rozładowania się w konstruktywny sposób. Coś ze złością trzeba zrobić. Ulga jest chwilowa, potem pojawiają się wyrzuty sumienia, poczucie winy, jest dołek. To taki cykl poprawiania sobie samopoczucia na chwilę.

R.: Jakie formy może przyjmować autoagresja?

P.S.: Spożywanie alkoholu, narkotyków, nadmierna praca, nadużywanie się na różne sposoby, atak na własne ciało, niszczenie go poprzez np. anoreksję. To jest wszystko agresja, która kierowana jest do wewnątrz. Nie mogę się wkurzyć na mamę, to się wkurzę na siebie. Najgorzej jest gdy ktoś poczuje ulgę po okaleczeniu. To jest bardziej podejście behawioralne. Samookaleczenie nie jest izolowanym objawem. Łączy się z nadużywaniem substancji psychoaktywnych, ze zmianami nastroju, z różnymi zachowaniem dyssocjalnym, w sensie bójki, kradzieże. Często jest powiązane z depresją lub z obniżonym nastrojem.

R.: Jak można młodą osobę nauczyć walki z samookaleczaniem?

P.S.: Ja bym raczej nie użył słowa walka, bo to jakby zakłada, że ktoś zwycięży, a ktoś będzie przegrany. Bardziej zwracałbym uwagę na potrzebę zrozumienia emocji i swoich przeżyć.

R.: Jakby wyglądała terapia dla takiej osoby? Jak można by jej pomóc?

P.S.: Ważne jest rozpoznawanie swoich uczuć i szukanie innych sposobów wyrażenia emocji, niż te szkodliwe. Istotą rozwoju człowieka, w tym przeżywaniu różnych bodźców z całego świata, jest radzenie sobie z tymi emocjami. Pomaga gdy jesteśmy przygotowani, w toku wychowania, do tego, że możemy przeżywać złość. Jeżeli rodzice akceptują to, że dziecko ma prawo przeżywać złość i pozwalają się złościć dziecku, w jakiś sposób kształtując te emocje, to można powiedzieć, że ta osoba ma szanse w późniejszym życiu akceptować tę złość i umieć ją wyrazić w sposób niedestrukcyjny. Ostatnio byłem świadkiem tego, że pani mama w żłobku jak dziecko było złe i uderzyło jakiegoś innego kolegę, tłumaczyła mu: „Ok możesz być zły. Jak jesteś zły, to tupnij nogą.” Myślę to świetny pomysł.

R.: Czyli jakaś rozmowa..?

P.S.: Tak. Żeby młody człowiek spotkał kogoś kto nauczy go rozpoznawać i przeżywać swoje emocje w inny bardziej konstruktywny sposób niż do tej pory.

R.: Problem tej młodej osoby polega na tym, ze on w swoim otoczeniu nie ma takiej osoby? Rodzina, bliscy nie widzą problemu? Czy on potrzebuje specjalisty?

P.S.: Proponowałbym rozpocząć od pedagoga i psychologa szkolnego. Zachęcam do rozmowy z pedagogiem szkolnym, psychologiem, babcią czy z kimś kto wydaje się być bliski, a kto ma czas. Ważne by przy dziecku był bliski dorosły dostępny emocjonalnie. Często rodzice są zaskoczeni, bo dziecko ma pociętą rękę i nikt tego wcześniej nie widział. Nie wiedzą kiedy to się stało, a to się dzieje od dwóch lat. Rodzice są niedostępni. To jest dramat. Wystarczy pobyć z kimś dłużej. Dać możliwość powiedzenia o problemach. Kiedyś przyszedł do mnie osiemnastoletni człowiek i powiedział, że chce się zabić. Wystarczyło pogadać. To nie znaczy, że całe życie się wyprostuje, ale człowiek się nauczy, że rozmowa dużo zmienia. Chodzi o to by mniej mówić, a więcej słuchać.

Chodzi przede wszystkim o to by pobyć z dzieckiem. Przytulić, posłuchać.

R.: Wystarczy by dziecko uczestniczyło w terapii czy rodzina też powinna?

P.S.: To zależy. Nie ma co robić dużej afery, jeśli to nie jest aż tak konieczne. Często rozpoznanie przez środowisko zewnętrzne tego typu zachowań wiąże się z pewnym wstydem. Wydaje mi się, że szacunek i zapewnienie komuś bezpieczeństwa oraz intymności ma większe znaczenie niż rozdmuchiwanie wszystkich problemów. To jest delikatna sprawa. Takt i chronienie człowieka przed emocjami z zewnątrz mogłoby mieć większe znaczenie niż angażowanie wszystkich. Zacząłbym od wstępnej diagnostyki i rozpoznania kłopotu. Jak młody człowiek zaufa komuś komu mógłby opowiedzieć o swoich problemach, wtedy się okaże, że forma destrukcji nie jest konieczna.

window view 1081788 640